Po długich przygotowaniach, emocjach i zmiennych sytuacjach na rajdzie polskie załogi osiągnęły metę 38 Rajdu Elba. Nasze załogi zajęły 7 (Marcin Stryczak - Porsche) i 8 (Maciej Trzebiatowski - Lancia) miejsca w klasyfikacji generalnej i odpowiednio 6 i 7 w klasyfikacji FIA. Przed nimi uplasowała się cała czołówka FIA - Mercatilj, Crucifix, Haberl, Hintikka, Feichtinger. Na pocieszenie Trzebiatowski wygrał swoją klasę, a Stryczak przyjechał drugi w klasie.
Maciej Trzebiatowski: - Kiedyś takie wyniki byłyby sukcesem, dzisiaj są raczej podstawą do głębokich przemyśleń co poszło źle. Mieliśmy oczywiście różne przygody i błędy, o których można napisać osobną relację. Marcin miał problemy ze sprzętem pomiarowym - awarie zasilania na odcinkach i gaśnięcie Blunika, zaś załodze Fulvii na drugim etapie nie szło najlepiej - nie ustrzegli się błędów w postaci np. niewłączonego stopera na starcie. Jednak żeby wygrać Rajd Elby trzeba wiedzieć znacznie więcej niż wiemy dziś. Rajd jest bardzo specyficzny. Pomiary nie są realizowane przez GPS, a przez "ukrytych" sędziów. Zatem nie jest bardzo istotne aby jechać płynnie cały czas, ale to żeby mieć dobry czas na punkcie pomiarowym. Kto wie gdzie ukrył się sędzia ten wygrywa "0 punktów" na punkcie pomiarowym. Jak powiedział pilot zwycięzcy, to właściwie nie jest regularność tylko kombinowanie i kalkulowanie cały czas.